Zaczynamy przygodę z Open Source

Wolność w kieszeni ma tutaj znaczenie dwojakie. „Mieć coś w kieszeni” jako związek frazeologiczny znaczy mieć coś zapewnione, być czegoś pewnym – w tej sytuacji odnosząc się do wolności i prywatności. Interpretując zaś dosłownie możemy mieć na względzie telefon, trochę szerzej laptopa, czyli sprzęty które zawsze mamy przy sobie. Lub jeszcze szerzej wszystkie urządzenia domowe. Poruszane tu kwestie prywatności i wolności dotyczyć będą wszelkiej maści urządzeń podłączonych do sieci i użytkowanych na co dzień: od telefonów, przez telewizory aż po odkurzacze. Wiąże się to nieodłącznie z samodzielnością i braniem odpowiedzialności w swoje ręce. Na początku wymaga to trochę pracy, ale daje satysfakcję podobną do tej, kiedy wyprowadziliśmy się od rodziców i poszliśmy „na swoje” 😉

Nie zamierzam jednak nikogo tutaj przekonywać, aby odłączyć się od „Matrixa”, porzucić dotychczasowe e-życie i zostać cyfrowym pustelnikiem, bynajmniej, zamierzam zachęcić i pokazać, że niektóre kwestie można rozwiązać w nieco inny sposób, szanujący nasze wartości. Innymi słowy zamiast „odłączyć” polecam się „przełączyć”, zmienić nieco punkt widzenia i sposób myślenia.

Tematem przewodnim tego bloga będzie pokazanie jak stosunkowo łatwo i bezboleśnie można przenieść się na otwartoźródłowe oprogramowanie pozostawiając za sobą to dostarczane nam przez producentów sprzętu czy komercyjnych usługodawców. Tym samym zadbamy o swoją prywatność, a razem z nią pod rękę idzie wolność, czyli brak ograniczeń (poza naszą wyobraźnią i umiejętnościami) w użytkowaniu sprzętów.

Dla kogo jest ten blog? Jeśli tu trafiłeś, to znaczy że w jakimś stopniu interesuje Cię poruszana tu tematyka, tj. Chciałbyś zadbać trochę bardziej o swoją prywatność, uniezależnić się od rozwiązań komercyjnych oraz mieć kontrolę nad swoimi danymi i nad tym jak działają Twoje urządzenia.

Proces wchodzenia w świat open source, w szczególności dla osób nietechnicznych, którym komputer kojarzy się z Windowsem, telefon to po prostu Android lub iOS a Google to okno na świat i powiernik naszych danych, może się wydawać czymś skomplikowanym. Owszem, podstawowa wiedza z zakresu użytkowania komputera może się przydać, ale pamiętajmy, że od czegoś trzeba zacząć. Początkowo może się to wydawać skomplikowane, ale nie taki diabeł straszny jak go malują – będę się starał przedstawić powyższe kwestie w formie poradników pisanych zrozumiale nawet dla laików.

„Po co mi to wszystko?” – zapytają sceptycy. Jeśli kwestie prywatności, bezpieczeństwa swoich danych, niezależności od zewnętrznych usługodawców nie są Ci bliskie, to raczej Cię nie przekonam. Jeśli natomiast są dla Ciebie istotne, to przekonywać nie muszę.

Największym wrogiem w przesiadaniu się będą nasze własne przyzwyczajenia, przywiązanie do pewnych wygodnych rozwiązań serwowanych nam przez producentów czy zewnętrznych usługodawców. Dlatego najlepszym sposobem jest metoda małych kroków. Powiedzenie „Nie od razu Rzym zbudowano” będzie tutaj jak najbardziej na miejscu.

Jako ostatnie słowo muszę dodać, że wszystko to co publikuję na tym blogu jest używane przeze mnie z powodzeniem na co dzień. Mało tego – przede wszystkim działa i spełnia swoje zadania 😉

Jeśli chcesz być na bieżąco z wpisami znajdź mnie na Mastodonie, albo dodaj kanał RSS tego bloga do swojego czytnika.

Dodam jeszcze że nie uświadczycie tutaj reklam, żadnych skryptów śledzących ani artykułów sponsorowanych (tfu!)

Zapraszam do lektury!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *